... przeglądam sobie zdjęcia z wakacji na Islandii i wspomnienia wróciły ...
A więc Reykjavík. Pisząc to ciągle pamiętam niesamowite wrażenie jakie towarzyszyło mi w drodze autobusem z lotniska w Keflavík do stolicy Islandii - Reykjavíku. Droga prowadzi przez bardzo młode pole lawy, z widokiem na zatokę po lewej (północ) i niesamowite formacje z bazaltu po prawej (południe). Około czterdziestominutowy przejazd to tylko przedsmak niesamowitych widoków. Ale o tym później :-)
Autobus dojeżdża do terminalu w Reykjavíku: BSÍ.
Moje zakwaterowanie jest na tyle blisko, że po paru minutach pieszo jestem w przytulnym Guesthouse Aurora. Bez zbędnych formalności dostaję klucze do swojego pokoiku, rozpakowuję się i przygotowuję do wypadu na miasto.
Przede wszystkim nie pada ! co jest fenomenem na wyspie ;-) no przynajmniej w moim odczuciu. Po drugie mieszkam zaraz obok podstawowego punktu orientacyjnego czyli kościoła Hallgrímskirkja, wiec już idąc z dworca autobusowego apetyt na zwiedzanie urósł wystarczająco.
Tak więc aparat na szyję i do roboty: Hallgrímskirkja, Tjörnin, Alþingishúsið, Hotel Borg, Stjórnarráðið, Menntaskólinn, Sólfar, Höfði. Udało się zobaczyć większość zwiedzalnej części miasta. Nie jest ono duże i bardzo przypomina przerośniętą wioskę rybacką. sorry ale tak jest! najfajniejsze jest to, że Słońce chowa się bardzo późno, więc jest sporo czasu na podziwianie widoków. Pierwszy genialny to góra Esja oglądana z ławeczki obok rzeźby Sólfar. Dla mnie to miejsce jest kwintesencją Islandii: piękna natura: góry, morze, morskie ptaki oraz sztuka: miasto jest usiane najróżniejszymi rzeźbami, instalacjami.
Ale o tym dopiero się przekonam podczas kolejnych dni...