Przyjeżdżam z lotniska specjalną linią autobusową EMT. Za jedyne 2 euro można szybko i dość wygodnie dostać się do samego centrum. Spod dworca kolejowego Atocha jeszcze kilkanaście minut piechotą, pod górkę, ulicą Calle de Atocha do Hostal Castilla I. Hostel mieści się w kamienicy na drugim piętrze. Wjeżdżam windą i wita mnie bardzo miły Hiszpan. Mieszanką hiszpańskiego i angielskiego udało nam się jakoś dogadać i dostaję klucze do pokoju. Jednak szybko opuszczam hostel, żeby zdążyć na zwiedzanie Palacio Real. Środy to tradycyjnie darmowy wstęp dla mieszkańców Unii Europejskiej. Z hostelu kieruję się dalej Calle de Atocha. W drodze mijam policyjny konwój, prowadzący kilka limuzyn. W kierunku środkowej ludzie machają ... to królowa Sofía podróżuje sobie :-)
Po paru minutach jestem na Plaza Mayor. Jest 16 i ku mojemu zdziwieniu ludzi niewielu na placu. Parę zdjęć i kieruję się dalej na zachód. Kolejne kilka minut i stoję na Plaza de la Armería. Po lewej katedra Santa María la Real de La Almudena, bardzo eklektyczna i dość młoda. Po prawej Pałac Królewski. Imponujący budynek odgrodzony jest wysoką bramą. Szybko udaję się do kas i niestety okazuje się, że dziś Pałac zamknięty :( To na pewno przez Królową ! Zatem wracam pod bramę porobić kilka zdjęć i następnie udaję się na Plaza de Oriente, cały czas mając Pałac po lewej stronie.
Z tego placu widok na Pałac może nie jest tak fantastyczny jak z Plaza de la Armería, ale i tak wspaniały. Za plecami mam m.in. Teatro Real. No to obracam się i idę w stronę opery (tak, w środku jest opera :-). Kolejno ulicami Calle de Carlos III, Calle de Isabel II i Calle del Arsenal docieram do Puerta del Sol. Najważniejszy plac w Hiszpanii. Na środku król Carlos III konno. Nieco dalej symbol Madrytu: Oso & Madroño, czyli Niedźwiedzica z brązu wspinająca się na drzewo poziomkowe (też z brązu). Wyróżnia się Casa de Correos, budynek z kamienia i czerwonej cegły. Na tym placu jest także kilometr zerowy, od którego liczy się odległość na drogach wychodzących z miasta.
Z placu idę na kolejny plac: Plaza Jacinto Benavente. Siadam sobie przy stoliku i zamawiam omlet, a na deser madrycką specjalność: chocolate con churros :-) Spokojnie delektując się mocno kalorycznym deserem, obserwuję sobie madrileños.
Po zdecydowanie dłuższej chwili, wybieram się na dworzec kolejowy Atocha. Największy dworzec kolejowy w Hiszpanii bardziej przypomina terminal lotniczy niż stację kolejową. Wiele z obecnych ograniczeń nałożono po pamiętnym zamachu terrorystycznym. Na każdy peron dostęp tylko przez bramki, a najpierw trzeba przejść przez kontrolę bagażu. Ale to mnie czeka dopiero jutro. Dziś spaceruję po dworcu. Architektem nowej części z peronami jest Rafael Moneo. W starym budynku na miejscu peronów znajduje się ogród tropikalny, gdzie przy palmach można oczekiwać na pociąg :-) Spaceruję chwilę, ale w końcu udaję się do kas po bilet. Najpierw trzeba pobrać numerek i czekać na swoją kolej. Świetna okazja, żeby powtórzyć podstawy hiszpańskiego: liczby :-). Ja mam numer 040. Po parunastu minutach słyszę w głośniku: treinta y siete, treinta y ocho, treinta y nueve, cuarenta. Ooo, to mój :-). Kupuję bilet na wycieczkę ... ale o tym jutro :-)