Z biletem na pociąg pomaszerowałem z samego rana na Atochę. Dzień wcześniej miła pani, która sprzedała mi bilet uprzedziła mnie, aby być ok. 25 minut przed odjazdem. Pociąg miał odjechać z planta baja, tak więc stawiłem się odpowiednio wcześniej przed wejściem na perony na parterze. Jak wielu zabieganych madrileños, zjadłem śniadanie na dworcu: chocolate caliente y un croissant.
Przed wejściem do pociąg, najpierw sprawdzany jest bagaż (w moim przypadku torba z przewodnikiem i aparat fotograficzny z różnymi drobiazgami :-). Musiałem jeszcze poczekać kilkanaście minut na pojawienie się informacji z którego peronu odjedzie pociąg (a technicznie, przy której bramce należy się ustawić). Po sprawdzeniu biletów, wchodzę na peron i za raz wsiadam do nowoczesnego pociągu. Coche: 3, Plaza: 4B :-). Po dokładnie 33 minutach jazdy jestem punktualnie o 8:23 na malutkiej, ale bardzo stylowej stacji w Toledo.
Alternatywą dla pociągu byłby autobus, ale wtedy podróż trwa około 1:30h! Samochodem również nie lepiej, bo mniej więcej godzinę potrzeba na pokonanie autostradą 88 kilometrów.
Z dworca jeszcze kilkanaście minut spacerkiem i już widać stare miasto. Na pierwszym planie kamienny most Puente de Alcántara. Zbudowany jeszcze przez Rzymian, pozwala pokonać rzekę Tag i dostać się do miasta. Średniowieczni pielgrzymi musieli z niego skorzystać, aby wejść do miasta, więc w sam raz dla mnie. Na dalszym planie widać miasto rozłożone na górze, a przede wszystkim Alcázar.
Przechodzę przez most i teraz wspinam się w kierunku twierdzy. W pół drogi widać postępujące prace nad wielopoziomowym parkingiem, gdzieś pod twierdzą. Do pokonania jest spory kawałek, ale z każdym krokiem otwierają się nowe widoki na stare miasto. Gdy droga staje się mniej stroma, za raz znajduję się na jednym z głównych miejsc w Toledo: Plaza de Zocodover. Nazwa pochodzi z arabskiego i nawiązuje do odbywających się niegdyś targów bydłem. Wielokrotnie zmieniany, ale jednak zachował trójkątny kształt. Z placu prowadzą drogi w kierunku wszystkich najważniejszych atrakcji miasta. Ja kontynuują spacer pod ogromną twierdzę.
Kamienny Alcázar de Toledo dominuje nad całym miastem. Nazwa oznacza w hiszpańskim zamek lub fortecę, a pochodzi jak wiele nazw z arabskiego. Początkowo urzędowali w tym miejscu Rzymianie. Był siedzibą wizygockich, a później kastylijskich królów, gdy Toledo było miastem stołecznym. Później wielokrotnie zmieniali się zasiadający w murach tego zamku. Sam Alcázar miał ciężkie czasy, bo i był trawiony pożarami, i oblegany przez wojska, i burzony. Od niedawna mieści zbiory narodowego muzeum armii: Museo del Ejército.
Nie ma jeszcze 9, a ja już jestem pod Alcázarem, więc wszystko pozamykane. Wybieram się zatem wgłąb miasta, pospacerować wąskimi uliczkami Toledo. Wąskimi i z reguły stromymi. Mijam między innymi piękną gotycką katedrę, ale o niej nieco później, Kieruję się na północny zachód, aby zobaczyć kolejny most. Przechodzę obok pięknego Monasterio de San Juan de los Reyes, aby za raz znaleźć się pod bramą na most Puente de San Martín. Ten most również zbudowany jest nad Tagiem, ale jest młodszy niż Puente de Alcántara. Cóż, jest tylko z XIV wieku ;-)
Powoli zbliżała się 10, czyli czas otwierania różnych atrakcji, więc wracam pod Alcázar, przechodząc przez dzielnicę żydowską, z synagogami i domem El Greco. Większość drogi pokonuję wąskimi uliczkami, mijając średniowieczne pałace czy inne kościoły. Styl romański i gotycki miesza się z arabskimi wpływami, tworząc mudejar.
Parę minut przed 10 jestem już pod wejściem do Museo del Ejército. Po dwóch minutach strażnicy (ale tacy współcześni) otwierają ogromne drzwi i jestem dziś pierwszym zwiedzającym. Kupuję bilet i przewodnik dźwiękowy. Prawie załapałem się na bilet studencki, bo pani kasjerka zbyt optymistycznie oceniła mój wiek :-) Wejście na wystawę i od razu szok. Nim zwiedzający dostanie się do właściwego muzeum, trzeba wjechać ruchomymi schodami na wysokość kilkudziesięciu metrów, mając po prawej ogromną przestrzeń z pozostałościami po Rzymianach. Jest pięknie, takich atrakcji oczekiwałem !!! Z odnalezieniem początku wystawy miałem drobny problem, bo tyle różnych wejść, przejść i tak dalej, ale z pomocą przyszła mi bardzo miła starsza pani, pilnująca wystawy czasowej. Ja zaczynam od stałej kolekcji. Cóż można napisać o niej, jak tylko to że jest przeogromna. Cała tradycja hiszpańskiego wojska, zgromadzona w ogromnej fortecy. Na wystawie można więc zobaczyć całe gabloty przeróżnych mieczy, szabel. Rzędy manekinów w zbrojach wyglądających jak oddział gotowy do wymarszu. Różniste mapy, pamiątki. Trudno to wszystko opisać, a żeby zobaczyć trzeba koniecznie przeznaczyć co najmniej 2 godziny. Ja tak zrobiłem i już padnięty po oglądaniu znalazłem chwilę odpoczynku tam gdzie zamkowa cafetería, przy filiżance café con leche :-)
... przerwa na kawę ... :-)
po kawie, odwiedziłem jeszcze wystawę czasową "Los Ejércitos antes del Ejército" pokazującą strategie obronne i ofensywne armii działających na terenie Hiszpanii.
Po wyjściu z Alcázaru na zegarku jest 12:30. Udaję się teraz do kolejnego, obowiązkowego punktu na mapie Toledo: katedra Santa María de Toledo. Uznawana jest za szczytowe osiągnięcie gotyku w Hiszpanii i nie mam wątpliwości, że tak jest. Z zewnątrz robi niesamowite wrażenie, szkoda tylko, że nie ma odpowiednio dużego placu przed, aby wyeksponować całą budowlę. Z biletem i kolejnym przewodnikiem dźwiękowym wchodzę do środka. Na prawdę warto posłuchać dokładnego opisu wnętrza katedry, zwłaszcza, że jest co opisywać. Piękny ołtarz, kapice, organy, witraże, a przede wszystkim rozeta, chór z przepięknymi stallami, skarbiec. Można tak wymieniać, a niestety trzeba z pamięci, bo zdjęć nie wolno robić. Wielka szkoda, bo nie przypominam sobie równie pięknego wnętrza. Dokładne zwiedzanie trwa około godziny, ale zdecydowanie warto.
Po opuszczaniu katedry, szwendam się różnymi uliczkami i zaglądam do kilku kościołów. Toledo to bardzo klimatyczne miasto, więc wędrowanie po zakamarkach jest bardzo przyjemne. Jakoś po 14 zrobiłem się głodny, więc kieruję się do Restaurante Palacios, którą to upatrzyłem sobie jeszcze przed wyjazdem. Na obiadek z menú del día wybieram ensalada mixta i bacalao a la riojana. Zwłaszcza dobra rybka, to jeden z celów wyprawy do Hiszpanii :-). Do tego dobre winko, a na deser flan :-) Pycha.
Sjesty nie będzie, bo jeszcze dużo do zobaczenia!
Udaję się teraz do domu-muzeum El Greco. Jeszcze przed muzeum zaglądam do kościoła Santo Tome. Zbudowany w XII wieku, a kompletnie przebudowany w XIV w., jest celem wycieczek, ponieważ w środku znajduje się obraz El Greco: Pogrzeb hrabiego Orgaza. Sam kościół to przykład stylu mudéjar. W muzeum El Greco, gdzie odtworzono dom artysty, można podziwiać wiele z jego prac, w tym m.im. cykl obrazów Apostolados.
Z muzeum El Greco sąsiaduje synagoga El Tránsito. Jest to najstarsza synagoga w mieście, zbudowana w połowie XIV w. i jest to również przykład stylu mudéjar. W środku oglądam wystawę muzeum sefardyjskiego.
Po zwiedzaniu sporo czasu poświęcam na dalsze łażenie po uliczkach Toledo. Próbuję m.in. toledańskiego marcepanu i oczywiście zakupiłem odpowiedni zapas na pamiątkę :-) W trakcie chodzenia po mieście wchodzę do Museo de los Concilios y de Cultura Visigoda, które mieści się w kościele San Román. Można zobaczyć tam wystawę pamiątek po Wizygotach.
Żeby odpocząć, siadam na tarasie przed Alcázarem. Ale nie na długo, bo zaglądam do pobliskiego Museo de Santa Cruz. W renesansowym budynku, który służył jako szpital, znajduje się muzeum z wystawą archeologiczną, rzemiosła artystycznego oraz dziełami renesansowych malarzy z Hiszpanii i reszty Europy, w tym oczywiście El Greco.
Powoli i niestety robi się późno. Jeszcze trochę czasu jestem na Plaza de Zocodover, ale powoli udaję się na powrotny pociąg. Gdy docieram do Puente de Alcántara, okazuje się, że jednak czasu jest sporo, więc pochodziłem jeszcze wzdłuż Tagu, mając po drugiej stronie rzeki stare miasto. Vía del Tajo de Toledo to rekreacyjna trasa, która prowadzi na przykład pod mostem Alcántara. Można w pełni podziwiać Alcázar :-) Kilka ostatnich zdjęć i idę na pociąg.
Odjazd o 19:25. Na dworcu jestem ok. 40 minut przed odjazdem, chyba zbyt pesymistycznie oceniłem swoje możliwości. Ale jest przyjemnie, cieplutko, wiec na ławce opalam się za nim nie rozpocznie się odprawa na pociąg. Punktualnie o 19:25 rusza w kierunku Madrytu...