Już na Turbaczu. Ze szczytu jeszcze tylko parę minut do schroniska.
Dziś widzialność jak należy, więc Tatry jak na dłoni. Pod schroniskiem, na drzewie krzyżodziób z wyjątkowo charakterystycznym dziobem.
Schronisko opuszczam zielonym szlakiem (ale innym niż ten z początku wycieczki).