Powrót do Paryża z Saint-Denis kolejno liniami 13 i 14.
Pani Przewodniczka zaproponowała trasę przez Les Halles i Châtelet. Pierwszym punktem jest kościół Saint-Merri. Nim dotarliśmy do niego, spacer zatłoczoną ulicą Rivoli. Mijamy późnogotycką Tour Saint-Jacques - wysoką wieżę w centrum miasta, kiedyś część kościoła. Jednak i tutaj Wielka Rewolucja odcisnęła swoje piętno i teraz jest tylko wieża. Należy wspomnieć o naukowym przeznaczeniu budowli. Na szczycie zainstalowano obserwatorium meteorologiczne, a Blaise Pascal przeprowadzał doświadczenia nad ciśnieniem atmosferycznym oraz próżnią.
Jeszcze tylko kilka kroków i jesteśmy w Eglise Saint-Merri. Bardzo przyjemny, szesnastowieczny kościół, z pięknymi witrażami i organami projektu Cliquota. A w środku akurat koncert.
Następnym kościołem, który odwiedzamy jest Saint-Germain l'Auxerrois. I tutaj są piękne organy, w dodatku budowane także przez François-Henri Clicquota. Pracę wstrzymała śmierć artysty, rozpoczęte dzieło dokończył jego syn. W kościele właśnie skończył się ślub, więc jakoś prześlizgnęliśmy się między gośćmi, a nowożeńcami do pustego kościoła. Znajduje się on w bezpośrednim sąsiedztwie Luwru, toteż był królewską parafią. Wielokrotnie przebudowywany jest aktualnie mieszanką stylów, jednak najmocniejszy akcent to późny gotyk.
Idziemy teraz na północ, do Les Halles. Niegdyś (aż przez 800 lat) były głównymi halami targowymi Paryża, a przez Emila Zolę nazwane 'żołądkiem Paryża'. W 1969 roku zdecydowano, że targ zostanie przeniesiony na przedmieścia i ustąpi miejsca wielkiemu kompleksowi handlowo-rozrywkowemu, w większości ukrytemu pod ziemią. W zamyśle miały przyciągać ludzi nowoczesnych i sławnych, ale w praktyce stały się rajem dla mieszkańców przedmieść i kieszonkowców.
Szczęśliwie, w sąsiedztwie znajdują się przyjemniejsze miejsca, jak kościół św. Eustachego. Pierwszy raz podczas tej wycieczki mogłem pokierować Panią Przewodniczkę gdzieś w Paryżu, a to dlatego, że dzień wcześniej miałem przyjemność być tutaj :-)
Tak jak wczoraj, wnętrze zrobiło na mnie świetne wrażenie: ogromne wnętrze, piękne witraże - zwłaszcza rozety - oraz organy. Ciekawe jest połączenie stylów: gotycka konstrukcja z renesansowymi dekoracjami. Kontynuując nawiązania do Wielkiej Rewolucji, wspomnę, że postanowiono wtedy wykorzystać wnętrze jako magazyn.
Z kościoła udaliśmy się pod wieżę Jana Bez Trwogi. Początkiem XV wieku Jean-sans-Peur postanowił wystawić sobie ufortyfikowany dom, aby ochronić się przed atakiem kuzyna: Ludwika Orleańskiego.
Kilka lat wcześniej, w roku 1407, wybudowany został dom Nicolasa Flamela. Obecnie najstarszy dom w Paryżu. To jest kolejne miejsce na naszej trasie.
Zwiedzanie kończy się na Centrum Pompidou. Moim skromnym zdaniem architektura budynku oraz wszechobecne przekonanie o wspaniałości mieszczącej się w środku wystawy zdecydowanie przewyższają to, co można zobaczyć w środku. Jak dla mnie, szału nie było i jestem w stanie wymienić kilka o wiele ciekawszych galerii ze sztuką współczesną. Nie oznacza to, że nie warto tutaj wstąpić. W moim przypadku nie znajduję jednak powodu, aby wrócić do Centrum. Najwspanialsze, co można zobaczyć, to widok z góry na Paryż :-)
Po długim zwiedzaniu, udaliśmy się jeszcze przed Fontaine des Innocents. Nazwa fontanny pochodzi od cmentarza, który z powodu braku przestrzeni został zamknięty w 1786 roku, a groby przeniesiono do katakumb w Denfert-Rochereau.
Niestety ostatnim wspólnym punktem zwiedzania, jest stacja metra Châtelet. Marysia pojechała do Fontainebleau, a ja czwórką na stację Chateau d'Eau.