Niestety, to co dobre kiedyś musi się skończyć :/
Niestety pobyt tutaj był zbyt krótki.
Na mojej liście miast do odwiedzenia pozostała Málaga, Cadiz, Jaén i Gibraltar. Innym pomysłem było pożyczenie roweru na kilka dni i pojeżdżenie po odludnych rejonach Andaluzji. Pomysłów wiele, czasu znacznie mniej.
Jeszcze, żeby nawet na sam koniec coś nowego zobaczyć, postanowiłem tak pójść na dworzec kolejowy, aby zahaczyć o ruiny akweduktu przy Calle de Luis Montoto.
Na dworcu wsiadłem w pociąg AVE i punktualnie o 12:45 odjazd do Madrytu.
Znowu dostałem słuchawki - okazuje się, że nie słucha się radia, ale zaprogramowanych audycji - dokładnie ten sam zestaw piosenek, co tydzień temu :-) Również na ekranach telewizorów ten sam film co tydzień temu :-)
Ja bardziej skupiłem się na szybie pociągu i podziwianiu Andaluzji. Z fantastycznych rzeczy, to na przykład przejazd tunelem pod Castillo de Almodóvar, a zaraz później widok na Madinat al-Zahra i krótki postój w Cordobie. Dalej w drogę, głównie przez góry, aby w końcu trafić do Madrytu - prawdziwej oazy w sercu tego spalonego słońcem kraju (czy wiesz, że Madryt ma najwięcej drzew i zieleni na jednego mieszkańca w Europie?! :-)