Pierwszy podjazd na trasie pokonany! Jesteśmy teraz na koronie zapory i można sobie zrobić krótki spacer aż na drugi kraniec tamy. Na pierwszym planie mamy widok na średniowieczny zamek. Odpoczywając przed dalszą jazdą dobrze powspominać stare dzieje.
Historia warowni związana jest z rodziną Berzeviczy, która ufundowała zamek początkiem XIV wieku. Losy tak się potoczyły, że parę wieków później (dokładnie 2 poł. XVIII) potomkowie zamieszkiwali Podole i należeli do drobnej szlachty. Interesuje nas osoba Sebastiana Berzeviczy, nieszczęśliwie zakochanego młodego człowieka, który by zapomnieć o córce bogatego sąsiada, udał się na wschód. Po zapoznaniu się z wojennym rzemiosłem u boku Kozaków, udał się jeszcze dalej - do Indii. Dołączył do Sipajów walczących z angielskimi kolonizatorami, w tym zdołał opanować, razem z grupą Sipajów, angielski okręt i uciekł, unikając niechybnej śmierci. Walkę z Anglikami kontynuował jako korsarz pod banderą hiszpańską.
Hiszpański etap jego życia doprowadził go do jednej z prowincji tego kraju w Ameryce Południowej. Wtedy też zainteresował się kulturą miejscowych Indian, tak bardzo, że ożenił się z Indianką pochodzącą z rodu książęcego i miał dziecko - Uminę. Nie był to jednak koniec podróży Sebastiana Berzeviczy. Ponownie Sebastian Berzeviczy musiał uciekać z powodu wojny. Indianie walczyli z Hiszpanami. Tupac Amaru kierujący powstaniem Inków został podstępnie zwabiony i stracony przez najeźdźców. Jedynym pretendentem do tronu pozostał bratanek straconego wodza i mąż Uminy - Andreas Tupac Amaru.
Nasz bohater razem z rodziną uciekł do Włoch, co jednak nie zdało się na wiele. W roku 1797 Andreas został zasztyletowany w dość tajemniczych okolicznościach i Sebastian wraz z rodziną szukał spokoju na Węgrzech. Dzięki protekcji poznanego na audiencji u papieża przeora klasztoru augustianów w Krakowie, przybył na Zamek w Niedzicy. Zamkiem władał wtedy hrabia Horvath de PaJoosy. Sebastian chciał wykupić rodzinną warownią, jednak koniec-końców hrabia przyjął tylko jako zaliczkę sztukę złota inkaskiego.
Nikt nie spodziewał się hiszpańskiej inkwizycji na Zamku w Niedzicy, a tu niespodzianka. Wysłannicy tejże pojawili się właśnie gdy Sebastian i gospodarze byli na polowaniu. Umina została zasztyletowana, szczęśliwie jej syn, a wnuk Sebastiana, - Unkas - został ukryty przez służbę. To nie koniec niespodzianek. Po pewnym czasie na zamku zjawiła się delegacja Prześwietnej Rady Inków. Pojawił się też Wacław Benesz Berzeviczy, bratanek Sebastiana, baron de Doridangen, właściciel zamku Krumłów na Morawach. W ich obecności sporządzono akt adopcji Unkasa przez Wacława Benesza Berzeviczy oraz testament - akt zaprzysiężenia wobec Boga i Wielkiego Wirakocchy. Dokument odnaleziono w 1946 roku w kościele św. Krzyża w Krakowie, oto fragment:
"Ja, Wacław Benesz de Berzewiczy, Baron de Dondangen, przysięgam wobec Męki Pańskiej, Prześwietnej Rady Emisariuszy Inków i J O Stryja mego Sebastyjana, uczynionych dzisiaj uchwał ostatniej Prześwietnej Rady być kuratorem i rzetelnym wykonawcą. Antoniego Inkasa legityme wnuka J O Stryja mego Sebastyjana, sierotę jedną wiosnę liczącą, dla uchronienia go jak i edukacji przystojnej za swego wraz z małżonką mam przyjąć, takoż do ksiąg wpisać, takoż nazwisko nasze, tytuł i splendor rodu mam dać, by tym pewniej pochodzenie Rzeczonego Antonia zakryć i od pościgu prześladowców uchronić. Szczególnie obliguje się za namysłem i życzeniem Prześwietnej Rady Antoniowi Inkasowi wiernie wyjawić powierzoną mu w owym jednie celu tajemnicę Inkasów jako z trzech wieków i w trzech częściach skarbu złożonego. A to jako mana proporia, dla pamięci i konfirmacji pod dyktat zapisuję. Pierwszej od Inkasa Tupaca Amaru w Titicaca, dalej za sprawą jego pradziada pod Vigo zatopionej i ultimo przez Prześwietną Radę Emisariuszy Inków złożonych tu nieużytych sum. Na czas absencji Strya mego Sebastyjana obliguję się na ostrożnej mieć uwadze, umówiony i przyrzeczony przez Panów Horvathów Paloczajów wzamian za wypożyczone sumy, zwrot ongi bezprawnie rodzinie nasze odebranego gniazda naszego Dunajec, któren to zamek my Sebastian i Wacław Berzewicze, jako synów nie posiadający, deklarujemy z krwi naszej pochodzącemu Inkasiowi Antoniemu na azyl bezpieczny a akademiją uciekinierom i wygnańcom z Jego ziemi i rodu zapisać. Zaprzysiężono wobec wzwyż wymienionych Anno Domini 1879 Die 21 Juny w kaplicy na zamku Dunajecz."
Sporządzono także kopię testamentu w węzełkowym języku kipu - "lingua keczua", sam akt został zawieziony do Krumłowa. Nasz główny bohater zmarł niedługo później w klasztorze augustianów w wyniku rany odniesionej podczas pojedynku o dziewczynę w sieni kasztelu we Frydmanie, a miał wtedy 99 lat. Jego wnuk Antonio Unkas Benesz ożenił się Polką - Barbarą Rubinowską - córką napoleońskiego oficera.
Wróćmy jednak do testamentu i wzmianki o wielowiekowym skarbie Inków. Po porażce powstania Inków, o którym to była już mowa, został ukryty gdzieś w jeziorze Titicaca, a część miała być zatopiona w zatoce Vigo u wybrzeży Hiszpanii. Będąc jedynym spadkobiercą skarbu, Antonio jednak nie zajmował się tą tajemnicą z obawy o kolejne nieszczęścia jakie mogłyby spaść na jego rodzinę. Podobnie czynili jego synowi i skarb uległ zapomnieniu. Warto wspomnieć, że jeden z synów budował kolej w Galicji, później poszukiwał nafty. Natomiast jego syn Jan jest ojcem Andrzeja Benesza z Bochni.
Andrzej Benesz postanowił odnaleźć rodzinne dokumenty i to właśnie on znalazł w roku 1946 testament w archiwum kościoła św. Krzyża, w tym wiadomość o miejscu ukrycia testamentu Inków w języku kipu. Podążając za odnalezionymi wskazówkami, dnia 31 sierpnia 1946 roku znalazł na zamku pod ostatnim stopniem schodów pierwszej bramy na zamek górny ukrytą 150 lat wcześniej ołowianą rurę, a w niej pęk rzemieni pokrytych pismem węzełkowym. Rzemienie posiadały złote blaszki z wydrapanymi napisami: "Titicaca", "Vigo", "Dunajecz". Znalezisko zostało opisane przez Andrzeja Benesza i przekazane w Krakowie "upełnomocnionym przedstawicielom Ameryki Południowej" w celu zabezpieczenia i odczytania. Następnie wszelkie ślady po testamencie Inków zaginęły. Niestety brak innych świadków znaleziska.
Być może jest jeszcze jakiś skarb w okolicach zamku. Umina nie była katoliczką, stąd zamiast pochówku w krypcie zamkowej, wspomina się o pogrzebie gdzieś na polach koło Sromowca. Indianka miałaby być pochowana w srebrnej trumnie razem z częścią skarbu Inków.